niedziela, 11 lutego 2018

Dlaczego?


David Vann, Legenda o samobójstwie, przeł. Dobromiła Jankowska, Wydawnictwo Pauza, Warszawa 2018, s. 256.

    Pisarze nie tak znowu często dotykają tematu samobójstwa. Dlaczego? Otóż właśnie dlatego, że clou problemu samobójstwa jest odpowiedź na pytanie, dlaczego ktoś zdecydował się odebrać sobie życie? To zagadka dla tych, którzy zostają i próbują odnaleźć motywacje samobójcy. Wbrew temu, o czym często czyta się w powieściach kryminalnych czy widzi w filmach, wcale nie jest normą, że samobójcy zostawią listy pożegnalne. Zostawiają po sobie raczej niepewność, niepokój i ból. I oczywiście to pytanie - dlaczego? Na które zazwyczaj nie ma jasnej, prostej odpowiedzi. Bliskim samobójcy pozostają zazwyczaj jedynie spekulacje na temat motywów targnięcia się kogoś na własne życie.
  Napisać dobrą, pogłębioną psychologicznie powieść o samobójstwach nie jest łatwo. Najczęściej to się nie udaje. Amerykańskiemu pisarzowi Davidowi Vannowi też łatwo nie było. Debiutancką książkę zatytułowaną  Legenda o samobójstwie pisał prawie dziesięć lat, ponad dekadę szukał jej wydawcy. W końcu znalazł, książka trafiła do czytelników i odniosła sukces. I dobrze, bo dzięki temu mamy okazję czytać naprawdę świetną prozę. Vannowi nie było lekko także z tego powodu, że swoją prozę oparł na wyraźnym wątku autobiograficznym - jego ojciec popełnił samobójstwo, kiedy pisarz był dzieckiem.
    Można się spierać, czy Legenda o samobójstwie jest zwykłą powieścią czy też powieścią w opowiadaniach, fakt faktem - składa się z pięciu krótszych tekstów i jednego, zatytułowanego Wyspa Sukkwan, dłuższego, jak dla mnie kluczowego i najlepszego w całej książce. Wszystkie rozwijają się wokół sprawy samobójstwa pogubionego życiowo i emocjonalnie mężczyzny w średnim wieku. Vann wybrał rozwiązanie ryzykowne, które w efekcie dało jednak porażający efekt. I historię samobójstwa ojca, i pokomplikowanych relacji między bohaterami ukazuje przede wszystkim poprzez postać bohatera dziecięcego, chłopca, który zbyt wcześnie wciągnięty został w skomplikowane, momentami okrutne gry między dorosłymi. W Legendzie o samobójstwie dorośli krzywdzą się jakby bezwiednie, ranią, zdradzają, porzucają, a potem idą dalej, próbując od nowa, po raz kolejny, poukładać sobie życie. Chłopiec zdaj się stać jakby z boku "walk" pomiędzy dorosłymi. Dostrzega je, ponosi ich konsekwencje, ale nie wydaje się być mocno dotknięty czy zraniony. To jednak tylko pozór. Złe emocje odkładają się gdzieś na dnie nieukształtowanej jeszcze psychiki, w chłopcu narasta tłumiona agresja. Stąd tyle w książce Vanna scen zabijania zwierząt: zastrzelona wiewiórka, przejechany gołąb, rybki spuszczone w toalecie...; stąd tyle wzmianek o broni i strzelaniu, które nie są jedynie przejawem fascynacji Amerykanów wszystkim, co strzela. Przekonuje o tym opowiadanie Legenda o dobrych ludziach, w którym chłopak, bez wiedzy dorosłych, gromadzi prawdziwy arsenał i rozstrzeliwuje dom (jakże to symboliczne...); na razie tylko dom.
    Książkę Vanna porównuje się do twórczości wybornego amerykańskiego pisarza Cormaca McCarthy'ego - całkiem słusznie. Potwierdza takie rozpoznanie Wyspa Sukkwan, która jest  zbudowana na podobnym pomyśle co słynna Drogą McCarthy'ego. W Drodze ojciec i syn przemierzają postapokaliptyczny świat, szukając ocalenia czy choćby cienia szansy na przeżycie. W tekście Vanna ojciec, którego kolejny związek z kobietą się rozpadł, zabiera dwunastoletniego syna z pierwszego małżeństwa na bezludną alaskańską wyspę, aby tam spędzić przynajmniej rok. Chłopak nie ma specjalnej ochoty porzucić swojego, dobrze oswojonego świata i przenieść się na bezludzie. Wyczuwa jednak, że tego właśnie oczekują od niego dorośli i godzi się, by przeżyć tę - z założenia - traperską przygodę, która - jak łatwo się domyślić - zmienia się katastrofę. Ojciec-nieudacznik jest nieprzygotowany do życia w surowych warunkach. I źle znosi samotność we dwóch. Właściwie nie jest do końca jasne, po co ciągnął ze sobą syna na pustkowie. Żeby mieć widza swoich powtarzających się załamań? Żeby przenieść na dziecko część rozpaczy, którą miał w sobie? Żeby napawać się strachem dziecka, które nie rozumie, co dzieje się z ojcem? Mężczyzna rozpada się psychicznie, staje na skraju samobójstwa, ale nie jest w stanie się zabić. Syn obserwuje tę ojcowską psychodramę z dziwnym spokojem, nawet ratuje go, gdy rodzic podejmuje próbę samobójstwa, raczej udawaną niż rzeczywistą. Ale w końcu w chłopaku coś pęka, nagle, i strzela sobie głowę z broni ojca. Można by rzec, że syn złożył siebie samego w ofierze, aby uratować ojca. W powieści McCarthy'ego zło czaiło się na zewnątrz ojca i syna, było łatwe do zauważenia, choć trudne do uniknięcia. U Vanna drzazgi zła tkwią w środku, w psychice bohaterów, trudne do odkrycia, ale - jak się okazuje - zabójcze.
      Warto zwrócić uwagę, w jaki sposób Vann konstruuje fabułę w książce. Rozwija się ona wokół historii samobójczej śmierci mężczyzny, który był dentystą i mieszkał na Alasce. Jednak w kolejnych tekstach ta historia przedstawiana jest coraz to inaczej. Zwykle to mężczyzna strzela do siebie, ale przecież w Wyspie Sukkwan to syn popełnia samobójstwo. Przedstawiane są rozmaite okoliczności i motywacje samobójstwa oraz jego wpływ na bliskich mężczyzny. Ale przecież to "legenda" tycząca konkretnego przypadku samobójstwa, rodzaj mitu, który - jak wiadomo - zwykle ma charakter wariantowy. W ten sposób, nie wprost, Vann wskazuje, że na pytanie dlaczego ktoś odebrał sobie życie, nie ma i nie będzie definitywnej odpowiedzi, że prawda na temat tego wydarzenia nigdy nie wyjdzie na jaw. Można tylko krążyć wokół poszukiwanej odpowiedzi, to oddalając się, to zbliżając, tak jak zrobił to w swojej prozie amerykański pisarz.
    Styl prozy Vanna jest gęsty, momentami duszny, rozpięty między pewnego rodzaju czułością, widoczną choćby w opisach przyrody, a realistycznym, miejscami nawet naturalistycznym, konkretem obecnym w w przedstawieniach relacji między ludźmi. Inaczej rzecz ujmując - jest rozedrgany, a przez to frapujący. I świetnie przystaje do napięć między bohaterami, ich emocjonalnej drżączki. Bo Vann tworzy prozę pełną dusznych sytuacji, skrywanych emocji, które rozkładają bohaterów od wewnątrz, psychologicznych powikłań.
    Vann napisał książką mocną i mądrą, choć przy tym, a może właśnie dlatego, paraliżująco smutną. Ale w końcu, czy literatura jest tylko po to, żeby dostarczać nam lekturowej rozrywki?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz