wtorek, 17 listopada 2020

Robert Ostaszewski, Ukochaj na śmierć

 Czasami piszę o książkach, czasami sam piszę książki. Tak mam. 12 listopada miała premierę moja nowa powieść Ukochaj na śmierć, część druga kryminalnego cyklu śląskiego. Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Świat Książki. Zapraszam do lektury!

 



środa, 4 listopada 2020

Anna Kańtoch, Wiosna zaginionych

 


 Krystyna, po prostu Krystyna


Anna Kańtoch, Wiosna zaginionych, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2020, s. 399.


    Jakiś rok temu (z okładem) w jednym z wywiadów na pytanie, dlaczego ja, w końcu gorol, umieszczam akcję swoich kryminałów na Górnym Śląsku, wypaliłem: bo sami Ślązacy piszą za mało kryminałów o Śląsku. Było hasło, jest odzew! Anna Kańtoch właśnie zaczęła nową trylogię kryminalną osadzoną w śląskich realiach. A do tego akcja Wiosny zaginionych rozgrywa się w dużym stopniu w katowickich dzielnicach Janów i Nikiszowiec, podobnie jak w moim kryminale Zabij ich wszystkich. Nic więc dziwnego, że od razu rzuciłem się do lektury nowej Kańtoch.
    A już na poważnie… Uważam Kańtoch za jedną z najciekawszych „kryminalistek”, które się ostatnio u nas objawiły. Nie ogląda się na kryminalne trendy i mody, ma własne patenty, nie boi się umieszczać swoich fabuł gdzieś na pograniczach gatunku. Takie pisanie kryminalne lubię i cenię. Zresztą, moim zdaniem powieść Łaska, otwierająca pierwszą trylogię kryminalną Kańtoch, bez wątpienia jest jednym z najlepszych kryminałów ostatnich lat. Jednak już zamykająca poprzednią trylogię powieść Pokuta wydała mi się mdła, bezbarwna, by nie rzec – zwyczajnie nużąca. Wyglądało to trochę tak, jak Kańtoch zmęczyła się wykreowanymi bohaterami, koncepcją trylogii. Byłem więc bardzo ciekawy, jak będzie się prezentował następny kryminał autorki z Katowic. Powiem krótko i wprost: Wiosna zaginionych to istna petarda.
    Bez dwóch zdań, całą Wiosnę zaginionych „robi” główna bohaterka Krystyna, którą poznajemy w rozdziałach pisanych w pierwszej osobie (dobry pomysł!). Krystyna jest siedemdziesięcioletnią emerytowaną policjantką, która mieszka samotnie na katowickim Janowie. Często w recenzjach książek czy na ich okładkach pojawia się sformułowanie „takiego bohatera jeszcze nie było” – najczęściej jest to zwykła ściema. Jednak w przypadku stworzonej przez Kańtoch postaci Krystyny naprawdę nie przychodzi mi na myśl podobna. Oczywiście, jest sporo bohaterek w wieku senioralnym w komediach kryminalnych. Są to najczęściej z lekka zwariowane staruszki, które przez mniejszy lub większy przypadek rozwiązują zagadki zbrodni, bohaterki zwykle opisywane z przymrużeniem oka. Takie kreacje wydają mi się z lekka podejrzane, a nawet niewłaściwe. Bohaterka Kańtoch ukazywana jest jak najbardziej na poważnie. Krystyna jest kobietą z dużym bagażem doświadczeń (często złych), świadomą tego, co i dlaczego przeżyła, i co przeżyć może. Ma również świadomość ograniczeń, które z racji wieku ją dotykają, ale stara się je, na miarę możliwości, pokonywać. Jest samotniczką, ale dba o relacje z bliskimi, choć nie są one łatwe. Do tego ma bystry umysł, dystans do siebie i świata, potrafi też zaskoczyć nienachalnym humorem. Krystyna od strony obyczajowo-psychologicznej jest świetnie „ustawioną” postacią. No i jest, mimo wieku, wciąż nie lada jaką policjantką. Krystyna z Wiosny zaginionych jest jedną z tych bohaterek, które przykuwają moją uwagę.
    Prawdę powiedziawszy, innym bohaterom kryminału Kańtoch też nic nie brakuje. Największy potencjał – jak dla mnie – ma spośród nich trzydziestoletni aspirant Gryga, mający niebezpieczną skłonność do bardzo młodych kobiet. Tworzą z Krystyną ciekawy, choć nieoficjalny duet śledczy. Chociaż podejrzewam, że postać Grygi rozwinie się w pełni dopiero w kolejnych częściach trylogii.
    Intryga w Wiośnie zaginionych zbudowana została na sprawdzonych schematach. Jest w niej tajemnica z przeszłości. W roku 1963 starszy, ukochany brat Krystyny wyszedł z paczką znajomych na wycieczkę w Tatry. Zaginął. Z całej grupy ocalał jeden chłopak, który nie był w stanie wyjaśnić, co im się przydarzyło. Nie poniósł też żadnych konsekwencji. Doświadczenie utraty brata w dużym stopniu zaważyło, by nie powiedzieć, że położyło się cieniem, na całym życiu Krystyny. Jest też w intrydze wątek niezbyt udanej zemsty (wbrew pozorom nie zdradzam za wiele) i jeden bardzo zmyślny, zaskakujący twist (i tu już więcej powiedzieć nie mogę). No i jest tam jeszcze intrygujący wątek znikających psów. Nie zapominajmy o psach. Poza tym Kańtoch sensownie i w pogłębiony sposób przedstawiła motywacje zbrodniczych czynów. A nie jak to często bywa (niestety) w najnowszych kryminałach, w których psychopatyczny morderca morduje, bo jest psychopatycznym mordercą.
    Bez wątpienia jednym z głównych bohaterów powieści Kańtoch jest też Górny Śląsk, opisywany – by tak rzec – z dyskretną czułości. Janów, Nikiszowiec, okolice Boliny – Śląsk swojski, ale nieoczywisty (jak cała ta powieść). Dzięki Kańtoch mogłem znowu powędrować (tekstowo) po miejscach, które lubię. Dla czytelników, którzy nie znają Śląska będzie to na pewno odkrycie i dodatkowa frajda.
    Jak już wspominałem, dla mnie Wiosna zaginionych Kańtoch jest prawdziwą petardą. Mam nadzieję, że w drugiej części trylogii autorka też odpali fajerwerki.