piątek, 19 sierpnia 2022

Maciej Siembieda, Katharsis

 

Tragedia grecko-polska


Maciej Siembieda, Katharsis, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2022, s. 574.


    Czy da się połączyć w spójną fabułę powieściową historię „polskich” Greków z opowieściami o gdyńskich przemytnikach okresu międzywojennego, sudeckich kopalniach rudy uranu, nielegalnym wydobyciu bursztynu w Trójmieście i cinkciarskim imperium, a na dokładkę z wątkiem Egipcjan zafascynowanych Hitlerem? Maciej Siembieda w najnowszej powieści udowadnia, że a i owszem. Na pierwszy rzut oka wydawało mi się, że tych grzybów w fabularnym barszczu jest stanowczo za wiele. Jednak – nie. Autorowi Gambitu udało się tak sprawnie połączyć wątki i motywy pochodzące z różnych bajek (także gatunkowych, bo w Katharsis znajdują się elementy sagi rodzinnej, powieści sensacyjnej, obyczajowej, historycznej…), że stworzył historię, od której – że polecę truizmem – trudno się oderwać.
    Siembieda w swojej prozie konsekwentnie stawia na ten sam koncept – na nić fikcyjnej fabuły nanizuje fakty historyczne, mniej lub bardziej znane. W Katharsis zdecydowanie stawia na te mniej u nas znane. Historia Greków, którzy w wyniku wojny domowej trafili do Polski, dla większości czytelników pewnie wciąż stanowi „białą plamę”, chociaż na ten temat pisała już na przykład Hanna Cygler w ciekawej powieści historyczno-obyczajowej Grecka mozaika (2014). Podobnie rzecz się ma z faktami tyczącymi przemytu przez granicę między Polską a Wolnym Miastem Gdańsk czy kopalni rud uranu w Kletnie, eksploatowanej na przełomie lat 40. i 50. XX wieku przez Rosjan, w której wydobycie kosztowało wiele istnień ludzkich. Rzecz ujmując prosto, mało kto o tym wie, więc już sama warstwa – by tak rzec – faktograficzna w powieście Siembiedy jest intrygująca i zwyczajnie ciekawa.
    Jednak Siembieda nie jest autorem fabularyzowanych czytanek historycznych, tylko prozaikiem pełną gębą. Widać to wyraźnie na przykładzie kreacji bohaterów. W Katharsis jest piątka głównych bohaterów: Grek Kostas Tosidos, jego żona Katherina i syn Janis oraz przestępcy z Gdyni, Sacharyna i Zulus (podaję pseudonimy, bo właśnie nimi Siembieda najczęściej posługuje się w powieści). Dla mnie najciekawsze w powieści były wątki dotyczące Kostasa i Sacharyny. Kostas jako młody człowiek został wciągnięty w wir II wojny światowej, stał się specem od ładunków wybuchowych i bohaterem greckiej partyzantki. Później nie z własnej woli wziął udział w greckiej wojnie domowej i aby chronić siebie i rodzinę, wybrał ucieczkę do Polski. Wydawało się, że zły los wreszcie się od niego i jego bliskich odwrócił, ale… więcej zdradzić nie mogę. Sacharyna szybko przeszedł ścieżkę od drobnego przemytnika w międzywojennej Gdyni do bosa, który przez dziesięciolecia trząsł miejscowym półświatkiem. Także dlatego że ściśle współpracował ze służbą bezpieczeństwa.
    Jest więc w Katharsis cały tłum postaci, w którym się jednak nie zgubiłem, przed wszystkim dlatego że Siembieda zadbał o to, by postaci zarówno pierwszego, jak i drugiego planu były „jakieś” – wyraziste, pełnokrwiste i dobrze wbudowane w całość fabuły. Inaczej rzecz ujmując, nie ma w tej powieści bohaterów zbędnych.
    Nowa powieść Siembiedy jest wielowątkowa i – by tak rzec – tematycznie rozległa. Nasuwa się więc pytanie, o czym tak naprawdę jest Katharsis? Oczywiście, o „historii spuszczonej z łańcucha”, która łamie ludzi i z którą próbują oni jakoś sobie poradzić, by przetrwać. Jak dla mnie jest jednak także uniwersalną opowieścią o wszelkich ludzkich namiętnościach, które jednych uskrzydlają a innych niszczą.
    Życzę sobie, żeby powieści takich jak Katharsis było jak najwięcej w naszej prozie – wciągających i intrygujących, wartościowych poznawczo i zwyczajnie, po ludzku mądrych.