Wypatroszeni
Mads Peder Nordbo, Dziewczyna bez skóry, przeł. Justyna Haber-Biały, Agata Lubowicka, Burda Książki, Warszawa 2017, s. 416.
W skandynawskiej prozie kryminalnej sporo jest książek, których akcja rozgrywa się na północnych rubieżach skandynawskich krajów, zwykle w małych, hermetycznych społecznościach, często sterowanych przez specyficzne związki wyznaniowe, jak choćby w powieści Åsy Larsson, która u nas funkcjonuje pod dwoma tytułami Burza z krańców ziemi i Burza słoneczna. Duńczyk Mads Peder Nordbo akcję swojej powieści umieścił jeszcze dalej - na Grenlandii, autonomicznym terytorium zależnym Danii, miejscu w surowy sposób pięknym, w którym jednak żyje się ciężko, o czym świadczy zatrważająca statystyka samobójstw wśród miejscowej ludności, z których zdecydowaną większość stanowią Inuici. Rzecz dzieje się przede wszystkim w stolicy Grenlandii miasteczku Nuuk.
Nordbo posłużył się w powieści klasycznych schematem fabuły kryminalnej, w którym współczesna zbrodnia odsyła do zbrodni i tajemnic sprzed lat. W lądolodzie odkryte zostają zmumifikowane zwłoki. Naukowcy mają nadzieję, że są to zwłoki wikinga, co byłoby archeologiczno-historyczną sensacją. Mumia znika a na jej miejscu znalezione zostaje ciało policjanta wypatroszonego niczym foka. I to nie koniec bestialskich mordów. Śledztwo podejmuj dziennikarz miejscowej gazety Duńczyk Matthew. Odkrywa, że kilkadziesiąt lat wcześniej doszło w Nuuk do serii zabójstw mężczyzn, którzy również zostali wypatroszeni. Im dłużej zajmuje się sprawą, tym więcej osób przestrzega go, że nie powinien odkrywać tajemnic z przeszłości.
Zacząłem od pisania o zbrodniach i trupach, choć jak dla mnie akurat w Dziewczynie bez skóry warstwa kryminalna jest najmniej interesująca. Oparto ją na schematach powszechnie wykorzystywanych w prozie kryminalnej, takich jak na przykład wspomniana już zbrodnia z tajemnicą z przeszłości w tle czy postać głównego bohatera z traumą (Matthew w wypadku samochodowym stracił żonę i nienarodzone dziecko, a potem uciekł na Grenlandię, by pogrążyć się w żałobie). Jak na mój gust w powieści jest zbyt wiele wypatroszonych trupów, ale rozumiem, że takie nastały czasy, że autorzy kryminałów lubują się w zasypywaniu czytelników stosami wymyślnie zamordowanych ludzi. Poza tym duet Matthew - Tupaarnaq nazbyt przypomina sławną parę Blomkvist - Salander z książek Stiega Larssona. Tupaarnaq jest młodą Grenlandką, która została skazana za zamordowanie bliskich, ma tatuaże niemal na całym ciele, spore umiejętności hakerskie i styl bycia bliski Salander. Myślę, że inspiracja w tym przypadku zamieniła się w lekkie kalkowanie.
Jeśli więc nie intryga kryminalna, to co? Nordbo dotyka tematu poważnego i ponurego, czyli kwestii wykorzystywania seksualnego dzieci i maltretowania kobiet. Nie on pierwszy w kryminałach i najpewniej nie ostatni, ale zaryzykowałbym twierdzenie, że ujęcie tego problemu w wersji Duńczyka jest jednym z bardziej poruszających (może nawet szokujących), jakie znam. Autor Dziewczyna bez skóry przedstawia szerokie tło społeczno-polityczne tego problemu. Pisze o Inuitach, którym Duńczycy chcieli od nowo zaplanować życie (na przykład przesiedlając do miasta), co jedynie wzmagało zagubienie i frustrację miejscowych. O przybyszach z Danii panoszących na Grenlandii. O politykach, dla których los kilku dziewczynek czy kobiet był zdecydowanie mniej ważny niż gry lokalnych interesów. O kobietach zmagających się z traumą przez całe życie. Nordbo pisze o tym bez ogródek, szczerze, dotykając miejsc bolesnych i pokazując bezmiar okrucieństw, których dopuszczali się mężczyźni.
Urzekły mnie też zawarte w powieści opisy Grenlandii. Surowe, groźne piękno lodowców i zimnego morza. Miasteczko Nuuk, do którego nie prowadzi żadna szosa, a dostać można się tam jedynie drogą morską albo powietrzną. Smętek rozpadu portu opuszczonego lata temu przez osadników z Wysp Owczych. Wyraźnie widać, że mieszkający na Grenlandii od kilku lat Nordbo czuje ducha (i duszę) tego miejsca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz