niedziela, 19 sierpnia 2018

Bankierzy bez głów


Petros Markaris, Niespłacone długi, przeł. Przemysław Kordos, Oficyna Noir sur Blanc, Warszawa 2018, s. 364.

   Zawsze bardzo chętnie sięgam po kryminały z krajów, które nie za bardzo kojarzą się z tym gatunkiem. Tym razem padło na Grecję i powieść Petrosa Markarisa. Zresztą na marginesie, w ogóle współczesna proza grecka jest u nas rzadko tłumaczona i słabo znana. Markaris jest już pisarzem w słusznym wieku (rocznik 1937), poczytnym, znanym także jako scenarzysta filmów Teodorosa Angelopulosa; autorem, który wciąż trzyma formę, co potwierdza powieść Niespłacone długi. Należy ona do serii z policjantem z Aten Kostasem Charitosem, a zarazem do wydzielonej w cyklu tzw. Trylogii kryzysu, więc - jak łatwo się domyślić - jej akcja rozgrywa się w szczytowym momencie kryzysu gospodarczego i finansowego, który niedawno boleśnie dotknął Grecję.
    Niespłacone długi są miksem kryminału procedur policyjnych i powieści obyczajowo-społecznej. Osią intrygi kryminalnej jest seria brutalnych zabójstw: w Atenach giną bankierzy albo ludzie związani z rynkiem finansowym, zarówno Grecy, jak i obcokrajowcy, którym ktoś jednym cięciem odcina głowy, a przy ich ciałach znajduje się kartka w wydrukowaną dużą literą D. Do tego rozkręca się akcja (plakaty rozwieszane w miastach, naklejki) wzywająca do obywatelskiego nieposłuszeństwa i niespłacania kredytów bankowych. Śledztwo prowadzi Charitos wraz ze swoimi podwładnymi - z dużym trudem, bo wciąż musi zmagać się z naciskami "z góry", domagającej się jak najszybszego zamknięcia sprawy, która godzi w i tak już nadszarpnięty wizerunek kraju.
    Intryga w powieści Markarisa jest precyzyjnie skonstruowana i poprowadzona, trzyma w napięciu, a zakończenie zaskakuje. Trochę gorzej - jak na mój gust - jest z opisem przebiegu samego śledztwa. Jak to zwykle bywa w kryminale procedur policyjnych jest bardzo wiele scen rozpytywań, przesłuchań, narad na różnych szczeblach (w tym ministerialnym). Zdaję sobie sprawę, że pisarz chciał pokazać specyfikę działania greckiej policji, grzęznącej w zbiurokratyzowanych strukturach i politycznych gierkach, mógł jednak część tych scen sobie darować. Trochę drażniły mnie też powtarzające się opisy tras pokonywanych samochodem przez bohatera, skrótów i objazdów, dzięki którym omijał korki. Za trzecim czy nawet piątym razem daje to jakiś smaczek i wyobrażenie o codziennym życiu w Atenach, potem jednak monotonne wyliczanki ulic i placów zwyczajnie nużą.
     W powieści Markarisa zdecydowanie bardziej interesująca i intrygująca od warstwy kryminalnej wydała mi się warstwa obyczajowa, jak sądzę, również bardzo istotna dla samego pisarza. Nie przez przypadek powieść otwiera scena ślubu córki Charitosa a nie - jak to najczęściej bywa w kryminałach - opis zbrodni czy zbrodniarza. Oczywiście autor skupił się przede wszystkim na sprawie kryzysu. Większość czytelników, którzy jako tako interesują się tym, co dzieje się na świecie, na pewno o kryzysie w Grecji słyszała, jednak dzięki Markarisowi może się na ten temat dowiedzieć zdecydowanie więcej, by tak rzec - zobaczyć kryzys od środka. Pisarz przede wszystkim skupia się na oddaniu odczuć i nastrojów Greków. Coraz bardziej ponurych, co nie dziwi. Rośnie bieda, obcinane są pensje i dodatki do nich, mniejsze i większe firmy padają jak muchy, młodzi ludzie mają trudności ze znalezieniem pracy, tak samo jak cały kraj Grecy toną w długach, których nie są w stanie spłacać. Nic więc dziwnego, że wśród Greków narasta frustracja. Zdecydowana większość obwinia o kryzys bezduszną Unię Europejską, są jednak i tacy - zdaje się, że najbardziej rozsądni - którzy są zdania, że życie ponad stan i na permanentny kredyt musiało się skończyć, tak jak się skończyło - piękną, grecką katastrofą.
    Z Niespłaconych długów można sporo dowiedzieć się nie tylko o kryzysie, ale w ogóle o współczesnej Grecji i Grekach, ich mentalności, sposobie funkcjonowania w świecie i jego postrzegania. Pisarz pozwala sobie czasami na gorzkie uszczypliwości (uwaga n marginesie opisu trasy pokonywanej samochodem: "To logiczna trasa, z tym że logika w Grecji się nie sprawdza"), ale najczęściej pisze o swoich rodakach z ciepłą wyrozumiałością. W dużym stopniu wynika to z takiego a nie innego ustawienia kluczowych postaci drugiego planu, czyli rodziny policjanta (żona, córka, zięć). Wszyscy członkowie rodziny Charitosa są wyraziści, mają mocne osobowości, więc ich życiowe codzienne perypetie są zwyczajnie ciekawe. A przy okazji nie są to postaci wydumane, podkręcone dla samego wyeksponowania dziwactw, które mają być - niby - bardziej zajmujące. To właśnie przede wszystkim poprzez rodzinę Charitosa i jego znajomych ukazywane są problemy czasu kryzysu, które są poważne, ale jednak nie zatruwają w chorobliwym stopniu życia bohaterów. Głównie dlatego że ratują się dowcipem, dystansem, a do tego potrafią się cieszyć drobnymi sprawami i przyjemnościami (dla przykładu motyw ekstatycznego wręcz kibicowania podczas meczu piłki nożnej).
    Proza kryminalna Markarisa nie jest ani odkrywcza, ani przesadnie wyrafinowana. Jest za to zwyczajnie solidna i interesująca - głównie - w warstwie obyczajowej. Grecki pisarz stworzył też postaci, których losy chcę śledzić dalej. Ostatnimi czasy rzadko trafiam na nowe serie kryminalne, które wciągają mnie do tego stopnia, że chcę czytać kolejne tomy, a w tym przypadku trafiłem. Chętnie przeczytać drugą część Trylogii kryzysu Markarisa. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz