poniedziałek, 6 września 2021

Ben Creed, Miasto duchów

 


 Skrzypek bez palców


Ben Creed, Miasto duchów, przeł. Radosław Kot, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2021, s. 360.


    Po tym jak przeczytałem na czwartej stronie okładki opis powieści Bena Creeda, spodziewałem się malowniczej katastrofy. Angielski pisarz, który umieszcza akcję kryminału w realiach stalinowskiej Rosji? Zapowiadała się rzecz w najlepszym wypadku bardzo powierzchowna. Poszukałem więcej informacji na temat Miasta duchów i okazało się, że żadnego Bena Creeda nie ma, bo to pseudonim, pod którym ukrywa się dwóch autorów: Chris Rickaby i Barney Thompson. Ten drugi jest wykształconym klasycznie muzykiem, który studiował także w Petersburgu, więc stało się jasne, skąd pisarzom wzięły się Sowiety i Leningrad. A potem zacząłem czytać Miasto duchów i… wsiąkłem na dobre.
    Intryga kryminalna w tej powieści to nic szczególnego, bo to kolejna wariacja na temat mordów dokonywanych przez psycho- i socjopatę. Akcja zaczyna się w październiku 1951 roku od znalezienia na torach, biegnących w odludnym miejscu niedaleko Jeziora Ładoga, pięciu zmasakrowanych, specyficznie upozowanych trupów. Oczywiście milicjanci niespecjalnie radzą sobie ze sprawą, tym bardziej że równocześnie muszą bardzo się nagimnastykować, aby nie wpaść w ręce siepaczy Berii. Pomysł na intrygę jest więc ograny, ale przyznam, że poprowadzona została ona bez większych kiksów, mimo iż dosyć łatwo można odkryć, kto w tej opowieści jest seryjnym mordercą.
    Mocnym elementem Miasta duchów jest główny bohater, Rewol Rossel, porucznik leningradzkiej milicji. To postać niejednoznaczna, psychologicznie powikłana. Rossel był niegdyś świetnie zapowiadającym się skrzypkiem, ale na skutek donosu został aresztowany a nadgorliwi czekiści podczas przesłuchań zmasakrowali mu dłonie. Musiał więc zapomnieć o karierze muzyka. Rewol przegrał swoje życie – ma tego świadomość – ale nie został do końca złamany. Próbuje utrzymać na powierzchni, robiąc co do niego należy, jednak ma świadomość kruchości układu, w którym tkwi. Jest w bohaterze sporo rezygnacji podszytej melancholią – rezygnacji naznaczonej tak typowym dla Rosjan fatalizmem. Inaczej rzecz ujmując, Rossel jest człowiekiem głęboko poraniony, podobnie jak jego miasto, Leningrad, które jeszcze nie zdążyło się podnieść po tragedii naznaczonego głodem wojennego oblężenia a już zostało znowu poranione na skutek stalinowskiego terroru.
    Autorom powieści udało się dosyć dobrze oddać duszną atmosferę czasów stalinowskiej opresji. Pokazują ludzi gnieżdżących się w komunałkach, czyli mieszkaniach (zwykle w kamienicach), w których umieszczono kilka rodzin, gdzie wszyscy są fizycznie bardzo blisko siebie, jednak oddzieleni niewidzialną i szczelną  barierą strachu. Ludzi, którzy muszą uważać na każde wypowiadane słowo, każdy gest, bo jeden donos może sprawić, że człowiek „zniknie”. I nie powinni się wychylać, wychodzić przed szereg, bo to może zarówno ich samych, jak i ich bliskich kosztować bardzo wiele. Autorzy Miasta duchów ukazują rozmaite formy zniewolenia i upodlenia, które władza sowiecka „funduje” swoim obywatelem – w tym chyba tego najgorszego, bo najmocniej, najdotkliwiej niszczącego ludzi, czyli mentalnego. Najmocniej mentalne zniewolenia ukazane zostało w ostatnich scenach książki, naprawdę bardzo przejmujących.
    Bardzo ciekawym zabiegiem jest wprowadzenia do Miasta duchów rozbudowanych wątków dotyczących muzyki. To w sumie rzadkość w powieściach kryminalnych. Autorzy książki nie tylko pokazują specyficzny, dosyć hermetyczny światek muzyków klasycznych, z buzującymi w nim emocjami, intensywnymi, ale niekoniecznie zdrowymi. Muzyka ma istotne znaczenie tak w konstrukcji intrygi kryminalnej, jak i całej powieści, co potwierdza choćby spis treści. F, A, Es-dur, B-dur, G, Koda – tak nazywają się kolejne części powieści.
    Miasto duchów jest nieoczywistym, miejscami zaskakującym i zwyczajnie ciekawym kryminałem – wartym polecenia.
    
 

3 komentarze:

  1. Rosja, Leningrad, trupy, muzyka klasyczna - to musiało zagrać ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam jednym tchem! To jest wyśmienita książka. To coś więcej niż kryminał. To świetnie zgrane części prawdziwej symfonii literackiej. Przepyszna lektura :-)

    OdpowiedzUsuń