wtorek, 16 lipca 2019


 

Rozjazd


Marta Guzowska, Raj, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2019, s. 391.

    Marta Guzowska napisała pierwszą powieść bez wątków archeologicznych – i jest to faktycznie novum w pisarstwie tej autorki. Raj jest powieścią sensacyjną, co już nowością nie jest, ponieważ seria z archeolożką i zarazem złodziejką Simoną Brenner jest z gruntu sensacyjna. Co z tego pomieszania nowego i starego wynikło?
    Akcja nowej powieści Guzowskiej rozgrywa się w galerii handlowej o nazwie – jakżeby inaczej – Raj, w ciągu jednego dnia, a głównie nocy. Pomysł to dający sporo możliwości rozwijania akcji (zamknięta przestrzeń, w której jednak jest sporo kryjówek), choć nie nowy, bo bywały już nie tyle książki, co liczne filmy o galeriach handlowych, na które napadają złoczyńcy. U Guzowskiej w zamkniętej na amen galerii zmagają się bardzo różni bohaterowie: złodziejaszek, który okradanie salonów telefonii komórkowej traktuje jako swoiste ćwiczenie przed poważniejszymi zadaniami w złodziejskim fachu, psycholożka, która nie radzi sobie z własnymi emocjami oraz emocjami innych, w tym swojej krnąbrnej nastoletniej córki, też zamkniętej w galerii, koleżanka owej córki, której marzeniem jest zostanie gwiazdą mediów społecznych, dwóch dilerów, którzy nastolatkom chcą odebrać telefony, którymi nagrały scenę sprzedaży narkotyków oraz pracownik korporacji nadzorującej powstanie i funkcjonowanie galerii. Na dokładkę są niezbyt rozgarnięci ochroniarze, którzy występują w charakterze chłopców do bicia. Bohaterowie ścigają albo są ścigani, zwrotów akcji jest sporo a koniec końców – jak łatwo się domyślić, więc nie jest to spojler – finał będzie fatalny tak dla większości bohaterów, jak i tytułowego Raju.
    W Raju jest jako tako wciągająca akcja, pełna pościgów i ucieczek, i trochę trupów na dokładkę. Guzowska – jak zwykle – opisała historię sprawnie, choć bez językowych fajerwerków, którymi urzekała mnie w początkowych tomach serii kryminałów archeologicznych (widać, że pisarka z książki na książkę upraszcza swój styl – cóż, jej wybór…). Jednak mam z tą powieścią problem, bo ewidentnie „rozjeżdża się” ona na poziomie intencji autorskich. O co chodzi? Przyjrzę się kreacjom bohaterów Raju. W przypadku niektórych postaci widać próby nakreślenia pogłębionego rysu psychologicznego. Tak jest z psycholożką – samotną matką, która nie radzi sobie z wychowaniem córki, do tego zmaga się z paradoksem psychologa, który pomaga innym zapanować na emocjami, a zupełnie nie panuje nad własnymi. Natomiast inni bohaterowie są jak wycięci tępymi nożyczkami z taniego komiksu. Istnym kuriozum jest jeden z dilerów, Rosjanin, który nieustannie pije, myśli tylko o seksie i wszystkich chciałby bić, bo oczywiście jest psychopatą. Naprawdę – stereotypy do entej potęgi, Guzowska mogła już zrobić z niego choćby Czecha czy Serba, a nie zaraz Rosjanina. Do tego dochodzi dosztukowany – jak sądzę – na siłę wątek antykonsumpcyjny, pokazujący - rzecz ujmuję w skrócie - że centrum handlowe, czyli raj tanich, natychmiastowych spełnień konsumpcyjnych jest tak naprawdę jednym z kręgów piekła konsumeryzmu. Po co to było w sensacyjnej opowieści? Nie jest dla mnie jasne, czy Guzowska chciała napisać zwykłą powieść sensacyjną, czy jednak sensację z ambicjami do jakichś (mętnych) diagnoz społecznych; czy chciała jedynie bawić czytelnika wydumaną, acz pędzącą akcją czy zmuszać go do refleksji. I tak Raj stał się powieścią bez wyraźnego adresu czytelniczego, w której intencje autorskie znoszą się już na wejściu – a przez to powieścią, nie będę krył, słabą.
    Widzę, że od pewnego czasu Guzowska szuka nowej formuły dla swojego pisania. I chwała pisarce za to, bo takie poszukiwania ostatnimi czasy nie są wcale częste. Inaczej rzecz ujmując, autorka Ofiary Polikseny szuka nowej drogi. Jak dla mnie, Rajem zabrnęła w ślepą uliczkę. Mam nadzieję, że z niej zawróci.
   
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz