wtorek, 5 grudnia 2023

 


 On, ona czy kokos?


Joanna Jodełka, Zabójstwo w kraju uśmiechu. Thai crime, Wydawnictwo Harde, Warszawa 2023, s. 381.


    Pewnie już o tym wspominałem, ale co mi szkodzi powtórzyć (ludziom w moim wieku nie takie rzeczy się chyba wybacza). Lubię kryminały polskich autorów z akcją w obcych krajach. Prawdopodobnie w pewnym stopniu dlatego, że sam lubię wysyłać bohaterów powieści kryminalnych za granicę. Takiemu Konradowi Rowickiemu zafundowałem wakacje w Grecji (Śmierć last minute), a teraz bohatera serii śląskiej wysyłam do Hiszpanii (o tem potem…). Nic więc dziwnego, że zelektryzowała mnie informacja, że Joanna Jodełka napisała krymi z akcją w Tajlandii. Raz, że to Jodełka, czyli zdobywczyni Nagrody Wielkiego Kalibru, autorka niebanalnych kryminałów i thrillerów. Dwa, że Tajlandia… I nie, nie mam specjalnej jazdy na egzotyczne wypady (okolice Morza Śródziemnego w zupełności mi wystarczają). Moje napięcie nieco spadło, kiedy z opisu książki dowiedziałem się, że intryga wygląda trochę w stylu „zagadki zamkniętego pokoju”. A przesadnym fanem dzieł Agathy Christie nie jestem…
    Czyli jest trup, bo jakże by inaczej być mogło w kryminale. Leciwy Polak, od pewnego czasu podróżujący po Azji, ginie w niejasnych okolicznościach. Jego była żona chce się dowiedzieć, co z nim się zdarzyło. A że jest majętna, organizuje akcję, by na pewnej odludnej wyspie spotkali się ludzie, z którymi jej eks niedawno miał kontakt. Wyspa, Christie, latające węże… I kolejny trup. Później jest tylko ciekawiej.
    Akcja w powieści Jodełki jest szybka, ale nieprzesadnie. Zdarzają się pościgi tuk tukami. W gruncie rzeczy jest to po trosze komedia kryminalna, po trosze powieść podróżnicza. Autorka ma naprawdę dar do oddawania egzotycznych klimatów, co nie dziwi, bo sama często tam bywa. Dodatkowym plusem intrygi jest to, że każdy z podejrzanych jest z innego kraju i innej bajki (bańki z social mediów też). Jodełka sprytnie bawi się stereotypami tyczącymi różnych narodowości, co przydaje powieści swoistego czaru. Do tego naprawdę potrafi w kilku celnych akapitach oddać specyfikę opisywanych miejsc tak, że prawie czuje się ich zapachy, widzi kąt padania słońca i słoną bryzę podczas jazdy szybką łodzią.
    Jest więc w Zabójstwie w kraju uśmiechu zmyślna intryga, jest więc dobrze oddany koloryt lokalny (bonus dla znawców polonistycznego slangu) a i jest nie byle jaka postać drugiego planu. Uwielbiam takich nieoczywistych bohaterów, więc czekałem z utęsknieniem na sceny z grubym Chińczykiem. Bardzo grubym.
    Jodełka napisała kryminał nieoczywisty, ale warty uwagi. Pewnie nie przypadnie on do gustu tym, którzy lubią w powieściach kryminalnych liczne opisy makabry, flaki na wierzchu i psychopatycznych psychopatów. Nikt jednak nie umie opisać kokosa jak Jodełka… Który mimo wszystko nie zabił, ale mógł osłabić. Czytajcie Jodełkę, bo nikt inny was tak nie zaskoczy.
 

piątek, 1 grudnia 2023

Robert Małecki, Zrost

 


 Powrót Grossa


Robert Małecki, Zrost, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2023, s. 456.


    Czy istniej pisarz, który potrafi utrzymać czytelników w stanie dużego napięcia, nawet nie wydając książki? Otóż tak – i nazywa się Robert Małecki. Po trzech częściach serii kryminalnej (świetnej i bardzo popularnej) z komisarzem Bernardem Grossem, policjantem z Chełmży, Małecki zajął się innymi projektami pisarskimi, konsekwentnie ignorując pytania o datę wydania kolejnej powieści z Grossem. W ogóle nie mówił nic konkretnego na jej temat, nawet nie zapowiadał, że pojawi się kiedykolwiek. W sumie ani nie potwierdzał, ani nie zaprzeczał. Raczej milczał, uśmiechając się tajemniczo. A fakt, że jednak ta część, zatytułowana Zrost, powstaje, trzymał w tajemnicy do ostatniej chwili. Taki z niego chytrusek!
    Czy tak, czy siak, czekałem na ten kryminał, więc jego premierę przyjąłem z nieukrywaną radością. Akcja powieści zaczyna się od nieoczywistego zdarzenia. W jeziorze niedaleko Chełmży ujawnione zostają zwłoki staruszka. Początkowo wiele wskazuje na to, że samotnie mieszkający senior popełnił samobójstwo. Przed śmiercią był w kiepskim stanie psychicznym, do tego podejmował działania, które mogły wskazywać, że stara się przygotować na odejście z tego świata. Jednak komisarz Gross ma wątpliwości, bo sposób domniemanego samobójstwa był bardzo nietypowy a ślady w domu staruszka mogły sugerować, że tuż przed śmiercią ktoś u niego był. Prawdopodobnie. Tyle tylko że policjant nie znajduje nikogo, kto mógłby mieć ze zmarłym aż tak na pieńku, aby go zabić. Koniec końców Gross zaczyna szukać odpowiedzi na dręczące go pytania w odległej przeszłości i staruszka, i okolicy, w której mieszkał.
    Tak jak w poprzednich częściach tej serii kryminalnej w Zroście akcji toczy się bardzo powoli. Z pewnością nie jest to powieść dla czytelników, którzy lubią w prozie kryminalnej pościgi, bitki i litry rozlewanej krwi. Gross, jak to on, prowadzi śledztwo bardzo powoli, metodycznie i dokładnie, czasami po kilka razy sprawdzając te same fakty i tropy. Czasami można odnieść wrażenie, że jest wręcz safandułowaty, ale dzięki temu jest na tyle skupiony na sprawie i uważny, że nie umykają mu żadne szczegóły czy nawet najdrobniejsze poszlaki. A jak już wpadnie na obiecujący trop, na pewno nie odpuści, nawet jeśli inni policjanci uważają, że zwyczajnie traci czas. Tak jak jest i w Zroście, w którym Gross sprawdza, co działo się dziesięciolecia temu (początkowo bez zbytniego przekonania, raczej z obowiązku).
    Cenię kryminały, w których intryga przywołuje wydarzenia z historii, szczególnie te, o których niewiele się mówi i do pewnego stopnia wciąż stanowią one temat tabu (przynajmniej dla niektórych). Potwierdzają one, że kryminał może, ale nie musi dostarczać tylko i wyłącznie lekturowej rozrywki. Małecki przywołuje (dobrze udokumentowaną i sensownie wplecioną w powieściową fabułę) mroczną historię z końca II wojny światowej – znajdujących się w okolicach Chełmży tymczasowych obozów, w których Żydówki pracowały niewolniczo i były też masowo mordowane. Jest to naprawdę mocny i poruszający wątek Zrostu.
    Ci, którzy znają już poprzednie części serii z komisarzem Grossem, wiedzą, że przewija się przez nie wątek osobistych perypetii policjanta z Chełmży. Lata wcześniej w bardzo niejasnych okolicznościach, podczas napadu na ich dom ciężkich obrażeń doznała żona Grossa. Od dawna pozostaje w śpiączce. Cała ta sytuacja znacząco wpłynęła i na życie zawodowe, i prywatne komisarza. I wciąż wpływa, chociaż w Zroście zdaje się nieco klarować, zmierzając ku lepszemu. Moim zdaniem warto zaznaczyć, że ten wątek stanowi nie tylko rodzaj fastrygi, zszywającej kolejne powieści, ale też dobrze „współbrzmi” z intrygą kryminalną w Zroście.
    Wydaje mi się, że Małeckiemu dobrze zrobił czas „odwyku” od Gross. W Zroście widać zarówno świeżość pomysłu na historię, jak i samej pisarskiej roboty. Zrost jest dobrą powieścią, ale nie pytajcie mnie, czy najlepszą z całej serii.
    W sumie mogę zdradzić, że już po dotarciu do ostatniej kropki nowej powieści z Grossem, zacząłem czekać na piątą część serii. Małeckiego nie pytam, kiedy ona będzie i czy w ogóle. I tak mi, chytrus, nie odpowie
.