sobota, 14 stycznia 2023

Maciej Siembieda, Kołysanka

 


 Kopciuszek i Bestia


Maciej Siembieda, Kołysanka, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2022, s. 342.


    Do lektury Kołysanki Macieja Siembiedy przystępowałem z niejakim lękiem. Dobrze, może nieco przesadzam i dramatyzuję… Kilka miesięcy wcześniej pisarz wydał świetną powieść Katharsis – a przecież często bywa tak, że po takim „sztosie” przychodzi obniżka formy. W sumie – normalna sprawa. Jednak wziąłem sobie do serca znaną maksymę: „Nie lękajcie się!” i przeczytałem Kołysankę. Czy żałuję? Absolutnie nie, chociaż wciąż jestem zdania, że Katharsis pozostaje najlepszą powieścią w dorobku Siembiedy.
    Kołysanka jest piątą powieścią sensacyjną z serii o perypetiach prokuratora z IPN-u  Jakuba Kani. Od razu zaznaczę, że tak do końca nie jest to bohater mojej bajki (lekturowej). Może to kwestia takiego a nie innego rysu charakterologicznego Kani, może zwyczajnie jest jak dla mnie za spokojny i za grzeczny. Tak czasami mam z bohaterami prozy kryminalnej/sensacyjnej – i tyle. Co nie zmienia faktu, że dostrzegam i doceniam oryginalność tej postaci. Kania nie jest śledczym z klapkami na oczach, który ślepo wykonuje polecenia przełożonych, mimo iż pracuje w instytucji, działania której bywają – szczególnie w ostatnich latach – by tak rzec: momentami mocno kontrowersyjne. Sam siebie określa mianem „archiwisty” – i coś w tym jest. Kania należy do wytrawnych badaczy dokumentów i rozmaitych źródeł. Z uporem, cierpliwością i swoistym polotem wygrzebuje prawdę spod stert pokrytych kurzem papierów. Jest w tym zwyczajnie dobry.
    Tym razem Kania ma zbadać sprawę znanego rosyjskiego kompozytora muzyki klasycznej Arama Chaczaturiana (tak, tak, tego właśnie!), który tuż po wojnie przebywał na Śląsku Opolskim u boku NKWD. Czy brał udział w zbrodniach na Polakach i Ślązakach? Zdaniem przełożonych z IPN-u, gdyby Kania znalazł na to dowody, mogłyby one posłużyć jako „haki” potrzebne w trudnych kontaktach z Rosją. Prowadząc śledztwo, Kania trafia na ślad tajemniczego zapisu nutowego autorstwa (ponoć) bardzo znanego kompozytora. A to może okazać się większą rewelacją niż tajemnice przeszłości Chaczaturiana.
    Sprawa Chaczaturiana jest głównym wątkiem osnowy intrygi w Kołysance, na którym autor nanizał kolejne motywy i historie, mieszając (jak zwykle) fikcję z faktami. Bo czegóż w tej powieści nie ma? Jest niezwykle ambitna radna, który prowadzi bardzo ryzykowne interesy, jest aferzysta, szykujący przekręt na grube milion, i jest fascynująca historia zrujnowanego pałacu w Kopicach a nawet bogaty arabski szejk na dokładkę. W gmatwaninie spraw i wątków próbuje odnaleźć się Kania, nie bez wyraźnego trudu, tym bardziej że jego przeciwnicy rzucają mu kłody pod nogi. Zbyt wiele grzybów w (fabularnym) barszczu? Wcale nie, bo Siembiedzie udało się wszystkie wątki sensownie i ściśle posplatać. Chociaż co do jednego z nich miałem przez większość powieści spore wątpliwości. Chodzi o relację radnej Iwony Kern z jej mężem, która wydawała mi się nazbyt satyrycznie przerysowana. Jednak zaskakujące i w pewnym stopniu humorystyczne (chociaż humor to mocno czarniawy) zakończenie sprawiło, że owo satyryczne przegięcie nabrało przewrotnego sensu i znaczenia.
    Współczesna intryga w Kołysance ze związanymi z nią jakże realnymi problemami (choćby rodowitych Ślązaków opolskich, którzy niegdyś byli poniewierani przez Niemców, władze PRL-u czy repatriantów ze Wschodu, a i dzisiaj bywają uważani przez niektórych za – zacytuję „klasyka” – „ukrytą opcję niemiecką”) jest ciekawa, ale mnie w powieści absolutnie urzekła historia, którą autor umieścił w retrospekcjach. Pojawia się w niej autentyczna postać Karola Goduli (1781 – 1848), dzisiaj już praktycznie zapomniana. W XIX wieku był jednym z najmajętniejszych górnośląskich przedsiębiorców, właścicielem licznych kopalń, hut i majątków ziemskich. Był też postacią skomplikowaną i tragiczną, którego życie naznaczyła głęboka trauma. W młodości w wyniku brutalnego napadu Godula został poważnie okaleczony i oszpecony. Dzięki uporowi i inteligencji stanął na nogi, zaczął osiągać sukcesy. Na skutek traumy stał się jednak człowiek bardzo twardym, oschłym, stroniącym od ludzi. Nie przez przypadek nazywano go „diabłem z Rudy”. Jednak mimo wszystko zachował w sobie pokłady, rzadko odkrywanej, delikatności i czułości, czego dał dowód, przygarniając na wychowanie kilkuletnią dziewczynkę, Joasię Gryzik. Jest w historii relacji mrocznego, wzbudzającego lęk w ludziach Goduli i dziewczynki, która stała się dziedziczką fortuny przedsiębiorcy, coś z klasycznej opowieści o Kopciuszki, ale również innej – o Pięknej i Bestii. Moim zdaniem retrospekcje z Godulą i jego (bardzo nielicznymi) bliskim są najlepszymi fragmentami Kołysanki. Zwyczajnie widać, że Siembieda zafascynował się postacią Goduli i tę fascynację przełożył na fragmenty wybornej prozy.
    Wedle trywialnego powiedzenia – życie pisze najlepsze historie. Fakt, ale trzeba je jeszcze umieć opowiedzieć, przekładając na język prozy. Siembieda bez wątpienia potrafi to robić. Jak mało kto, co potwierdził w Kołysance.

    
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz