poniedziałek, 12 października 2020

Esi Edugyan, Washington Black

 


Dyskretny urok opisu


Esi Edugyan, Washington Black, przeł. Bohdan Maliborski, Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2020, s. 445.


    Przyznam się szczerze, że zanim nie sięgnąłem po powieść Washington Black, nie miałem pojęcia o istnieniu Esi Edugyan, kanadyjskiej pisarki o ghańskich korzeniach. Opis na czwartej stronie okładki też niespecjalnie mnie zachęcił. Przygody i przypadki młodego niewolnika z plantacji na wyspie Barbados? To nie moje klimaty i tematy. Jednak z ciekawości zacząłem czytać i… całkowicie wsiąkłem w świat wykreowany przez Edugyan, dałem się ponieść jej opowieści.
    Książka Edugyan jest powieścią drogi, której głównym bohaterem, a zarazem narratorem jest tytułowy Black, nazywany w skrócie Washem. Akcja powieści startuje w roku 1830, kiedy Wash jest dzieckiem-niewolnikiem. Chłopiec ma szczęście w nieszczęściu, ponieważ pod swoje skrzydła bierze go Christopher, ekscentryczny brat właściciela plantacji, po trosze podróżnik, po trosze domorosły naukowiec (a także abolicjonista, który dokumentuje zbrodnie popełniane na niewolnikach). Chce, żeby Wash był jego sługą, ale też pomocnikiem, dlatego uczy go i odkrywa przy tym, że chłopak ma niezwykły talent do rysunku. Tragiczne wydarzenie na plantacji zmusza Christophera i Washa do ucieczki z wyspy… balonem. A dalej jest wędrówka po różnych zakątkach świata, przygody, chwile szczęścia i tragedie, zwyczajne życie i niezwyczajne idee, które nawet czasami udaje się zrealizować. Jak to w powieści drogi.
    W powieści Edugyan sporo się dzieje, jak widać z powyższego, z konieczności skrótowego streszczenia, jednak nie powiedziałbym, że jej akcja jest szybka. Dlaczego? Ponieważ jest w powieści kanadyjskiej pisarki coś na swój uroczy sposób staroświeckiego, jakby jej koncept został wzięty z wielkiej epiki dziewiętnastowiecznej. W dziewiętnastowiecznych powieściach również wiele się działo, ale jednocześnie była w nich fabularna rozlewność i niespieszność, dająca możliwość skupienia uwagi tak pisarzowi, jak i czytelnikowi na detalach, drobnych, czasami drugorzędnych szczegółach. Podobnie jest w powieści Edugyan, w której co jakiś czas akcja wyraźnie zwalnia, a wtedy narrator skupia uwagę na ukazywaniu zwyczajnych, codziennych zajęć, własnych przemyśleniach czy tym, co widzi (jest przecież rysownikiem, który niemal non stop, z przedziwną pasją, rysuje to, co go otacza). I tu dochodzę do tego, co w powieści kanadyjskiej pisarki najbardziej mnie urzekło. Otóż były to opisy przyrody, tak właśnie.
    We współczesnej prozie skoncentrowanej na akcji, fabularnym „dzianiu się”, opisy, w tym przede wszystkim opisy przyrody, ograniczane są do minimum. W powieści Edugyan jest zupełnie inaczej, co i rusz trafią się w niej istne perełki opisu. Jak dla mnie najlepsze są opisy rozmaitych morskich stworzeń, które bardzo fascynują Washa. Do tego nie są one jedynie literacką sztuką dla sztuki, pokazem stylistycznego kunsztu autorki, ale służą również (pośrednio) charakteryzowaniu Washa, i jak rysownika, i jako człowieka, ukazywaniu pokładów jego emocji i wrażliwości.
    Każda powieść drogi zmierza do celu, który można by nazwać przesłaniem czy prawdą. Nie inaczej jest i u Edugyan. To przesłanie wyłożyłbym w ten sposób: człowiek nie będzie do końca wolny, jeśli nie pokona niewolnika w sobie. Jak dla mnie jest to rodzaj publicystycznego wtrętu, nawiązującego do toczonych współcześnie dyskusji, sporów na temat władzy, jej mechanizmów czy konsekwencji jej nadużywania. Trochę to wygląda tak, jakby pod koniec powieści autorka przypomniała sobie, że mimo iż pisze książkę z założenia staroświecką, powinna się jednak odnieść do naszego „tu i teraz”. Chociaż może się nazbyt czepiam, bo nie umniejsza to wartości całej powieści. Rzecz ujmując inaczej, końcówka Washingtona Blacka trochę mnie rozczarowała. I tyle.
    Książka Edugyan jest świetnie pomyślana i równie świetnie napisana. Przywróciła mi, chociaż pewnie tylko na chwilę, wiarę w starą, dobrą epickość.
    
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz